Wspólnota pracy i cierpienia

To epickie określenie doskonale obrazuje sedno pracy narządu ruchu.  Słowa te w swej książce zamieścił Wiktor Dega, jeden z prekursorów nowoczesnego modelu rehabilitacji w Polsce. Mówią one o tym, w jakiej zależności funkcjonują więzadła, mięśnie i stawy w ciele sportowca.

Wspólnota pracy – no bo jak można nie zauważyć, że wszystkie powyższe elementy pracują wspólnie i dążą do jednego celu. Gdy biegniesz, część mięśni napędza Cię do przodu, inne, z pomocą więzadeł, kontrolują stawy. A wszystko to dzieje się, abyś jak najmniejszym kosztem i bez bólu dotarł do mety 😊.

Wspólnota cierpienia.  W tych dwóch słowach zawiera się sedno tego, nad czym pracujemy z naszymi podopiecznymi. Oczywiste jest, że cały układ ruchu współdziała podczas pracy, ale gdy cierpi, to również wspólnie. Izolowane uszkodzenie więzadła lub mięśnia to tylko pojęcia kliniczne, w rzeczywistości doznanie urazu to „cierpienie” całego układu ruchu.

Wypadki chodzą po ludziach, szczególnie tych, którzy uprawiają sport. Podkręcenia stawu skokowego, podwichnięcia rzepki, przeciążania Achillesa to tylko niektóre z dość często spotykanych urazów u biegaczy. Nawet z pozoru błahe, drobne urazy zostawiają ślad. A wynika to właśnie z tytułowej „wspólnoty cierpienia”.

Najlepiej zobrazować to na przykładach.

Załóżmy, że ulega uszkodzeniu łąkotka, w takiej części, że ból pojawia się podczas końcowej fazy wyprostu stawu kolanowego. Nasz mózg robi tak by dalej tej struktury nie uszkadzać i „wyłącza” mięsień, który jest odpowiedzialny za końcowy wyprost kolana (w tym przypadku głowę przyśrodkową mięśnia czworogłowego). Dodatkowo bardziej napina mięsnie z tył uda, które to ruch wyprostu hamują. Poza uszkodzoną pierwotnie łąkotką zaczynają dodatkowo cierpieć mięśnie wokół stawu kolanowego. Najgorsze jest to, że nawet po wygojeniu się pierwotnego urazu, w tym przypadku łąkotki, mięsnie potrafią pozostać wyłączone w dalszym ciągu.

W kolanie również wystarczy wysięk w stawie (opuchlizna), by wyłączyć mięsień czworogłowy z końcowej fazy wyprostu, a to po to by bardziej nie „ściskać” stawu i nie zwiększać w nim ciśnienia. Osoby, które miały operowane kolana same mogą stwierdzić, że gdy w stawie utrzymuje się płyn mogą ćwiczyć nawet z wielkimi ciężarami, a mięsień odrosnąć nie chce. Dzieje się tak dlatego, że jest odłączony „od prądu” przez szefa szefów, czyli mózg.

Kolejnym przykładem może być staw skokowy. Biegniesz i na nierówności podkręciłaś/eś staw skokowy. Więzadło się naciągnęło, pojawił się stan zapalny. Co robi głowa? Poza Twoją świadomością napina mięśnie podudzia, ustawia stopę na zewnątrz (tak łatwiej uzyskać zakres ruchu), stopa na zewnątrz to również biodro w tym ustawieniu, biodro w rotacji większej niż drugie to skręcenie miednicy. A jak się skręci miednica to w przeciwnym kierunku skręci się tułów (no bo nie będziemy chodzić i biegać lekko z ukosa 😊).  Po jakiś trzech tygodniach ból ustąpi i może nawet zaczniesz biegać, ale spirala jaką wytworzyły Twoje mięśnie pozostaje, a subtelne asymetrie będą generować obciążenia jednych struktur bardziej niż innych. Więc to błahe podstępne skręcenie może nieść za sobą ryzyko przeciążeń w zupełnie innych niespodziewanych miejscach. W gabinecie często słyszę: „odkąd skręciłem kostkę, co chwila coś mnie dopada”.

Takich przykładów można by mnożyć. Badania EMG i testy na dynamometrach pokazują, że nawet lata po operacji czy urazie mięśnie zachowują asymetryczną aktywność. Jakże duże zdziwienie widzę u moich pacjentów, gdy okazuje się, że staw, który był skręcony 15 lat temu ma znacznie mniejszy zakres niż druga strona. Wszystko to dzieje się za sprawą kompensacji oraz „wspólnoty cierpienia”, którą to organizm wypracował po to by było nam łatwiej. Pomimo tego widać, że ta droga na skróty nie zawsze doprowadza do oczekiwanego celu.

Dlatego jeśli doznałeś urazu, pamiętaj, że nie zawsze stwierdzone na USG zagojone łąkotki czy więzadła oznaczają pełne przywrócenie funkcji. Niewykryte asymetrie jako kompensacje organizmu po urazie mogą narobić sporo bałaganu po powrocie do biegania.

W USA okres treningu, który zajmuje się przygotowaniem sportowca do powrotu po urazie nazywa się prehab. W praktycznym tłumaczeniu myślę, że potrzeba więcej niż jednego słowa. Słowo „prehab” można przetłumaczyć jako wypełnienie luki między rehabilitacją medyczną a treningiem funkcjonalnym. Tym prehabem w Ameryce zajmują się fizjoterapeuci i dlatego jako wprowadzamy go także w naszej pracy gabinetowej. Polega on przede wszystkim na indywidualnym testowaniu zawodnika (pod kątem mobilności, stabilizacji, siły, czucia głębokiego, koordynacji itp.) po to, aby znaleźć, a następnie wyeliminować asymetrie w ciele (za pomocą ćwiczeń lub terapii manualnej, albo jednego i drugiego w zależności od wskazań). Dlatego zachęcamy biegaczy do odszukania swoich słabych ogniw zanim te obrócą się przeciwko nim, a w szczególności tych biegaczy, którzy zaliczyli już kontuzje w przeszłości.

Pamiętajmy, że lepiej zapobiegać niż leczyć.

Dlatego biegaczu, odnajdź swoje słabe ogniwa, po to by ze wspólnoty cierpienia wrócić do wspólnoty pracy!

Michał Sówka 

Masz pytania? Zapraszamy do kontaktu!